sobota, 28 listopada 2009

Dlaczego lepsze jest wrogiem dobrego?!

Pytanie przede wszystkim sugeruje niż pyta, czy rzeczywiście tak jest? W kontekście rynku rowerowego sprowadza się to do wycofywania z oferty produktów które służyły ludziom latami i zostawianie zamienników które są poniżej wcześniejszych standardów. Najwyraźniej ten trend widać przy zmianie ilości przełożeń w kasetach zębatek. Po wejściu 9 rzędowej kasety w MTB zaczęto wycofywać wysokie modele kaset na 8 rzędów, zniknęły najpierw XTR CSM950, potem XT CSM737. Już po zniknięciu pierwszych przestało być dostępne stopniowanie do 32z na kasecie, po zniknięciu drugiej z nich, posiadacze aluminiowych bębenków w piastach zostali zmuszeni do przejścia na 9 rzędów (na aluminiowym bębenku używanie standardowej nitowanej z pojedynczych zębatek i dystansów kasety powoduje powstanie wgnieceń i może go zniszczyć). Trzeba zmienić manetki, łańcuch korbę i najlepiej przerzutki. Czyż to nie jest świństwo?!

Zmiana produktów jest nieunikniona i związana z postępem nauki i technologii, jest naturalną koleją rzeczy. Sięgniemy po nowe produkty tak czy siak, ale nie podoba mi się zmuszanie nas do tego poprzez obniżanie standardów i wycofywanie z oferty produktów dobrej i sprawdzonej jakości oraz kompatybilnych. Szkoda że marketing i chęć zysku tak mocno zdominował podejście do sprzedaży i klienta. Z drugiej strony każda firma orze jak może, bez pieniędzy i środków nie będzie rozwoju. Zachowania jak powyżej uważam jednak za przynajmniej nie eleganckie.

Pozdrower.

Trening czyni mistrza...



I tak go nie lubiłem...

wtorek, 17 listopada 2009

Jaśnie oświeceni

Kita jako KosmitaWczora z wieczora zaatakowaliśmy Puszczę Bydgoską w celu zdjęcie punktów Kujawii Orient. Oczywiście był to tylko pretekst do popisania się posiadanymi latarkami :D Ach próżności...
Wracając do meritum, wypad w składzie: Kita (Powerled + Romisen RC-29), Daniel (Bocialarka), Szeryf (Led Lenser + Maglite - hamerykańska pałko-latarka) i mła (Romisen RC-29) świeciła w lesie z dobre półtora godziny. Wrażenia bezcenne, polecam.
Tradycyjnie Szeryf nie upilnował śruby lewej korby, eskapada zakończyła się wezwaniem Pabla vel Mantyka w celu ściągnięcia unieruchomionego welocypeda i jego właściciela z lasu. Na zdjęciu wykonanym fińskim telefonem, Kita w poświacie amerykańskiej technologii. Czuwaj!

niedziela, 15 listopada 2009

Kujawia Orient #1 2009

Dziś miała miejsce ciekawa impreza. Byd Bike zorganizował zawody na orientację w Puszczy Bydgoskiej na południe od miasta. Kita wyznaczył 10 Punktów Kontrolnych położonych dość blisko siebie tak że trasa optymalna powinna wynieść nieco powyżej 20 km.

Całość trasy umieszczona w Puszczy sprawiła mi sporo problemów, nie mogłem się zorientować :) Wszystkie krzyżówki wyglądały identycznie, drzewa skutecznie zasłaniały punkty charakterystyczne.
Po starcie z Baru pod Kogutem większość uczestników popędziła prosto na wschód do pomnika. Następnie chciałem udać się na PK3 ale skręciłem zbyt wcześnie, krążyłem i stwierdziłem że budowniczy trasy się pomylił co okazało się oczywiście nieprawdą. Ostatecznie udałem się przecinką na wschód w kierunku PK2. Wyjechałem prosto na ten PK co pozwoliło mi stwierdzić że dupa ze mnie nie nawigator, z PK3 po po prostu skrewiłem. Udałem się na PK8 gdzie spotkałem innych zawodników. PK5 był dość dobrze ukryty, polana nie była widoczna z głównej drogi. Dróżka która do niego prowadziła nie była zaznaczona na mapie i wjechałem razem z dwoma zawodnikami na czuja. Na PK5 postanowiłem wjechać na przełaj i to był błąd, ponieważ w okolicy było mnóstwo górek które mogły być tą, na której był lampion i perforator. Po zaliczeniu 3 górek postanowiłem cofnąć się do drogi głównej i wjechać jak po sznurku. Okazało się że nie tylko ja miałem problem z tym PK i tak z dwoma zawodnikami pojechaliśmy już od szosy drogą jak po sznurku. PK1 okazał się widoczny z pobliskiego skrzyżowania ale nie było do niego drogi więc Kujawia Orient mapapobiegliśmy. Za namową towarzyszy udałem się na PK4, ponieważ dojazd do niego był łatwy. Rzeczywiście nie było z jego znalezieniem problemów. Postanowiliśmy udać się na PK9, odskoczyłem kompanom a zza moich pleców wyłonił się Tecek trenujący sobie tymczasem w Puszczy. Chwilę potowarzyszył mi, skomentowaliśmy napotkanego na obwodnicy "leśnego ssaka" (na szczęście nie trzeba było go zaliczać). Na PK9 skręciłem nieco za wcześnie, cofnąłem się i jeszcze raz pojechałem nieco dalej trafiając na PK położony nad samy brzegiem punktu czerpania wody. Z położenia w którym byłem, nie było możliwości nie trafić na PK7 i PK3. Po zaliczeniu ostatnich punktów pojechałem na metę myśląc że, będę na szarym końcu, biorąc pod uwagę wszystkie nawigacyjne wpadki. Okazało się, że zjawiłem się czwarty na mecie, wyprzedzili mnie Adam i jadący z nim Wojtek, którzy teren znają doskonale ponieważ co niedzielę katują się w Puszczy, oraz Zbychu który startuje w rajdach Adventure. Nie było więc siary ni poruty, choć mogło być lepiej. Przejechałem około 28 km, czas czystej jazdy to 1:41, natomiast sędziowie naliczyli mi 2:06.
Bardzo fajna impreza, taki wstępniak do poważnych imprez typu Harpagan. Ze względu na teren leśny dość trudna nawigacyjnie.

Strona imrezy to oczywiście www.KujawiaXC.pl
Zdjęcia mojego autorstwa wrzucone są na galerię organizatorów czyli TU

sobota, 14 listopada 2009

Góra Zamkowa - Grodzisko Zamczysko

Dziś byłoby grzechem nie wyjść na rower. Pogoda dopisała. Wybrałem się na przejażdżkę do Myślęcinka w którym wystraszyły mnie hordy spacerowiczów oraz pozostałości po działalności drwali, którzy zostawili pobojowisko po ścince drewna na ścieżkach.

Udałem się w kierunku Ostromecka. Nie chciałem jechać asfaltem (ul. Zamczysko) ale nie miałem za bardzo alternatywnej drogi, szukałem więc jakiejś odbitki z asfaltu. Tuż za skrzyżowaniem z obwodnicą, znalazłem odbicie w lewo stromo pod górę (położenie na mapie). podjazd na ZamczyskoDodatkowo do skrętu skusiło mnie oznaczenie czerwonego szklaku, które wskazywało na to że nie jest to ślepa droga. Podjazd okazał się bardzo stromy, niemożliwy do podjechania w jesiennych warunkach i na założonych oponach (Smart Sam 28x1,75"). Dalej szlak prowadził szczytem i zaraz skręcał w lesie spowrotem do ul. Zamczysko. Ścieżka jest znana rowerzystom o czym świadczyły pobudowane hopki. Nigdy wcześniej nie jechałem tamtędy, miejsce mnie zaciekawiło i postanowiłem poszukać informacji na jego temat po powrocie do domu. Pomocna okazała się Wikipedia. Miejsce nazywa się Zamczyskiem, szczyt góry jest miejscem w którym znajdowało się grodzisko. Zachęcam do zapoznania się z historią tego miejsca w tym artykule.
Na górkach w Fordonie powstał nowy pomnik w Dolinie Śmierci w której hitlerowcy rozstrzelali kilka tysięcy osób w czasie II WŚ. W środę na Rajdzie Niepodległości rowerzyści odwiedzili to miejsce, dziś spotkałem sporo spacerowiczów oglądających pomnik. Polecam, poza tym że to oczywiście kawałek naszej historii, naprawdę robi wrażenie.
W Ostromecku zrobiłem małą rundę. Puściłem się zjazdem przy małym pałacu i do stawu, o dziwo wyniosło mnie na bandzie tak mocna że wyjechałem z niego, trzeba będzie to podszkolić.

W domu, idąc za linkowanymi artykułami na temat Zamczyska znalazłem inne ciekawe miejsce które warto odwiedzić: Wyszogród (na mapie) Jak widać "piękna jest ojczyzna nasza z lotu ptaka" a miejsc niezwykłych sporo. Mam nadzieję że Bydzia i okolice jeszcze sporo razy mnie zaskoczy.

wtorek, 10 listopada 2009

Koncepcja roweru uniwersalnego cz. 1

Taka myśl od zawsze kiełkowała mi w głowie. Mówią, że jeśli coś jest do wszystkiego to jest do niczego, ale....

W ograniczonym zakresie stosowalności, w moim przypadku hobbystyczno-turystycznym, koncepcja roweru wielozadaniowego ma sens. Szczególnie kiedy nie ma się miejsca na więcej rowerów. Najprostszym jej rozwiązaniem jest rower trekingowy/crossowy (koła 28" opony do 1,75" grubości, widelec sztywny lub o małym skoku). Na moje potrzeby trochę za delikatny. Rower górski z kolei jest zbyt specjalistyczny, małe koła ograniczają na asfalcie, krótka rama wkurza na długim dystansie. Full ze względu na stopień komplikacji nie wchodzi w ogóle w grę - za młodo czuję się na full'a :).

Przyjąłem założenia, Rower uniwersalny to taki:
- na którym pokonam bez problemu 200 km na szosie;
- przejadę MTB Trophy pokonując 99% zjazdów (nie wszystkie są jak dla mnie do zjechania nawet na góralu!!);
- zmiana komponentów potrzebnych do pokonania obu skrajnych przypadków nie powinna trwać dłużej niż 15 - 20 minut;
- rower ma być lekki i trwały.

I tutaj pojawiają się 29ery. Górale na dużych kołach, dla osób odpowiednio wysokich są wybawieniem. Mają mocne ramy i widelce o odpowiednim skoku, umożliwiają założenie opon przykładowy 29erszosowych na te same koła - rower prawie doskonały! Jazda jest inna, są zwrotniejsze niż trekingi i stabilniejsze niż górale na 26" kołach. Wadą jest wyższa waga, jednak przy odpowiednim doborze komponentów można uzyskać zadowalający rezultat.

Be One Axigon Tomaszur edyszonEksperyment zacząłem w marcu tego roku na podstawie ramy mało znanej marki "Be One" model Axigon r.19". Do roweru trafiły graty z mojego w pełni sztywnego Unibike'a Flite'a. Widelec to aluminiowo/karbonowy sztywniak sprzedawany pod różnymi markami o wysokości 445 mm. Do roweru trafiły koła na Alexach ACE 18. Największym problemem okazały się opony, oferta rynku była mocno ograniczona. Do roweru trafiły Conti Mountain King 29x22 - przyczepne ale nieprzyjemna na asfalcie. Wkrótce wymieniłem je na Smart Samy 28x1,75" które okazały się bardzo uniwersalne. Conti Race King 29x22" pojawia się czasem z tyłu i jest to opona bardzo sympatyczna, szybka, o dużej objętości przez co komfortowa w terenie i znośna na szosie.

Be One Axigon Tomaszur edyszon w akcjiNieco za niski widelec znakomicie poprawił zwrotność roweru. Rower bardzo dobrze trzyma się na podjazdach i umożliwia pokonywanie na oponach o średnim bieżniku stromizn zarezerwowanych dla górali 26" z mocno terenowymi oponami. Przednie koło nie myszkuje, rower jedzie pod górę jak po sznurku. Najlepiej jeździ się po ubitych drogach leśnych i polnych, duże koła przyjemnie połkają kilometry, rower pewnie przechodzi przez nierówności i nie wybija z rytmu pedałowania. W ciasnych zakrętach trzeba mocno złożyć rower, na początku jest dziwnie ale po pewnym czasie jest spora frajda z kładzenia roweru pod sporym kątem. Na zjazdach rower idzie pewnie choć ciasne agrafki wymagają więcej uwagi niż na góralu. Dużo ciężej poderwać rower do pełnowartościowego wysokiego bunny hoppa nad czym ubolewam. Podskok jest niski, nie ląduje tak pewnie jak na normalnym góralu nawet o dość dobrej geometrii.

Wyniki dotychczasowych testów uznałem za zadowalające na tyle, by pozbyć się drugiego górala i zacząć drugą fazę. Niestety, wymagało to sporej inwestycji z kilku względów:
1. Rama Be One posiada kilka mankamentów które wykluczają ją z dalszej rozbudowy do pełnowartościowego roweru górskiego mogącego znieść trudy MTBTrophy ;
2. Zakup widelca do 29era okazał się nie lada problemem w związku z czym musiałem kupić cały rower który jest bazą do rozbudowy :)

Co z tego wyniknie? Jeszcze nie wiem ale wkrótce się dowiem i podzielę się tą wiedzą :)

cdn...

niedziela, 8 listopada 2009

Toruńska Masa Krytyczna 2009-11-07

Wczoraj w pracy Kita rzucił temat Masy krytycznej w Toruniu. Czemu nie? Ziółkowski zapalił się to tematu i ruszyliśmy nieco spóźnieni we dwójkę o 15:30 w kierunku Toronto żeby zdążyć na 17:00 na Masą. W tamtą stronę jechało się dobrze co nie zmienia faktu że się spóźniliśmy nieco, do MK dołączyliśmy na bulwarze nad Wisłą. Zaskoczyło mnie liczebność rowerzystów jak i rozpiętość wiekowa. Było ponad 120 osób. Fix'y, kozy, górale, szosy jechały w jednym tempie. Policja prowadziła przejazd bez problemów, rozbrzmiewały dzwonki i gwizdki.

Silna, 7 osobowa bydgoska grupa miał przed sobą jeszcze powrót. Paweł pojechał samotnie bo się spieszył a my skorzystaliśmy z zaproszenia na herbatę i ciastka do siedziby stowarzyszenia "Rowerowy Toruń". W drodze usilnie wykorzystywaliśmy wszelkie słupy, drzewa i latarnie żeby zakręcić się, jak przystało na masonów, wokół nich jak wokół ronda. W siedzibie, pomimo pojawiania się na stole czegoś mocniejszego, spiliśmy herbadrony. Chcieliśmy zamówić pizzę ale w drukarni się nie dało, a w pizzerii trzeba było czekać godzinę. Zdecydowaliśmy się na powrót do Bydzi. Dobrze oświetlona grupa w składzie: Zioło, Kita, Devil, S4per, Skóra oraz mła (Tomaszur vel Obibok i Walikoń) popędziła drogą sszybkiego ruchu do Bydzi. Po drodze dzwonił jeszcze Pan że jest z pizzą i nie wie gdzie z nią iść.
Przed samą Bydzią zaczęło mnie odcinać ale baton pozwolił przetrwać kryzys i dotrzeć do domu. Pękło ponad 100 km z czego ponad połowa zupełnie po zmroku.

Dzięki: Toruniakom za MK, Ekipie za przejażdżkę, Chinolom za Romisena RC-29 :)
Wnioski: Jeździjcie kiedy się da, kupujcie dobre latarki, Toruń - Bydgoszcz dwa bratanki, nie umieszczajcie nr telefonu do drukarni na ulotce pizzerii!!

Czołem!

Całe życie z pedałami

Tak, to prawda, lekko nie ma ale nie jest też źle. Pedały towarzyszą mi każdego dnia, w pracy czy po pracy, platformowe, wpinane, Shimano, CB, Look i Time.

To nie koniec moich zboczeń, dochodzą koła i ramy, łańcuch i zębatki, opony i dętki oraz inne takie składające się na pojazd w swej koncepcji doskonały: ROWER.

Szukaj na tym blogu