Po starcie z Baru pod Kogutem większość uczestników popędziła prosto na wschód do pomnika. Następnie chciałem udać się na PK3 ale skręciłem zbyt wcześnie, krążyłem i stwierdziłem że budowniczy trasy się pomylił co okazało się oczywiście nieprawdą. Ostatecznie udałem się przecinką na wschód w kierunku PK2. Wyjechałem prosto na ten PK co pozwoliło mi stwierdzić że dupa ze mnie nie nawigator, z PK3 po po prostu skrewiłem. Udałem się na PK8 gdzie spotkałem innych zawodników. PK5 był dość dobrze ukryty, polana nie była widoczna z głównej drogi. Dróżka która do niego prowadziła nie była zaznaczona na mapie i wjechałem razem z dwoma zawodnikami na czuja. Na PK5 postanowiłem wjechać na przełaj i to był błąd, ponieważ w okolicy było mnóstwo górek które mogły być tą, na której był lampion i perforator. Po zaliczeniu 3 górek postanowiłem cofnąć się do drogi głównej i wjechać jak po sznurku. Okazało się że nie tylko ja miałem problem z tym PK i tak z dwoma zawodnikami pojechaliśmy już od szosy drogą jak po sznurku. PK1 okazał się widoczny z pobliskiego skrzyżowania ale nie było do niego drogi więc
pobiegliśmy. Za namową towarzyszy udałem się na PK4, ponieważ dojazd do niego był łatwy. Rzeczywiście nie było z jego znalezieniem problemów. Postanowiliśmy udać się na PK9, odskoczyłem kompanom a zza moich pleców wyłonił się Tecek trenujący sobie tymczasem w Puszczy. Chwilę potowarzyszył mi, skomentowaliśmy napotkanego na obwodnicy "leśnego ssaka" (na szczęście nie trzeba było go zaliczać). Na PK9 skręciłem nieco za wcześnie, cofnąłem się i jeszcze raz pojechałem nieco dalej trafiając na PK położony nad samy brzegiem punktu czerpania wody. Z położenia w którym byłem, nie było możliwości nie trafić na PK7 i PK3. Po zaliczeniu ostatnich punktów pojechałem na metę myśląc że, będę na szarym końcu, biorąc pod uwagę wszystkie nawigacyjne wpadki. Okazało się, że zjawiłem się czwarty na mecie, wyprzedzili mnie Adam i jadący z nim Wojtek, którzy teren znają doskonale ponieważ co niedzielę katują się w Puszczy, oraz Zbychu który startuje w rajdach Adventure. Nie było więc siary ni poruty, choć mogło być lepiej. Przejechałem około 28 km, czas czystej jazdy to 1:41, natomiast sędziowie naliczyli mi 2:06.Strona imrezy to oczywiście www.KujawiaXC.pl
Zdjęcia mojego autorstwa wrzucone są na galerię organizatorów czyli TU
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz